ACT w żałobie – kiedy ból nie odchodzi, a życie wydaje się nie mieć sensu

Autor Ray Owen | Źródło
Polska wersja Bartosz Kleszcz

Mąż Aliny – Piotr – umarł na raka prostaty 8 miesięcy temu. Opisuje tygodnie tuż po jego śmierci jako niejasną plamę, natomiast ostatnie miesiące jako ciągły cykl smutku i łez, odtwarzając w głowie ostatnie tygodnie, unikając czynności oraz osób przypominających o mężu i przywodzących przez to kolejne fale bólu i straty. Alina mówi, że nie wie już, po co w ogóle jeszcze tu jest, więc trudno znaleźć jej motywację do robienia czegokolwiek. A kiedy myśli o nadchodzących latach, zaczyna zastanawiać się, czy w ogóle warto.

Natura problemu

Każda osoba pracująca z żałobą rozpozna sytuację, w której znalazła się Alina (fikcyjna osoba, ale bazująca na tylu prawdziwych, jakie napotkałem). Problemy tego rodzaju są na tyle znajome, że wszyscy wypracowaliśmy sobie sposoby, jak do nich podejść, jak je rozumieć i jak próbować pomóc.

Mimo tego sprawy tego rodzaju są zawsze skomplikowane i warto przypomnieć sobie kilka przyczyn tego:

  • Taki ból emocjonalny jest bardzo intensywny, jest w pełni zrozumiały (może moglibyśmy nawet powiedzieć, że „zasłużony”) i wiemy, że najpewniej w najbliższym czasie nigdzie nie odejdzie .
  • Duża część osobistej tożsamości i celów w życiu mogły związane z umarłą osobą. Staje się to wówczas trudne, by dostrzec, jaki nowy cel wybrać.
  • I czasami własne straty mogą sprawiać, że ból naszych klientów krzywdzi także nas lub sprawia, że czujemy się bezradni w obliczu ich cierpienia.

Kiedy ktokolwiek wchodzi w stan żałoby, nie składa się na to wyłącznie powiązany z tym ból emocjonalny – smutek, złość, strach, poczucie winy. Także to, jak reagujemy na ból, może pogłębiać problem – od wycofania się, przez rozmyślanie nad przeszłością, zapracowywanie się, by nie myśleć, aż do korzystania z alkoholu i innych narkotyków, by stępić to cierpienie.

Mimo że dowolne z powyższych strategii mogą mieć pożądany efekt na krótką metę, nie tylko nie sprawiają, że coś poprawia się na dłuższą, ale też utrudniają podjęcie działań w kierunku tego „nowego życia”, o którym kierowani dobrymi intencjami bliscy zaczynają coraz częściej wspominać.

Co więcej, wszystko to odbywa się ze społeczeństwem w tle, które ma tendencję do patrzenia na cierpienie ludzkie jako na problem do rozwiązania, albo gorzej – jak na chorobę do wyleczenia lekami. W tym ujęciu żałoba jest pewnym sztywno ustalonym procesem lub stanem, z którego trzeba się wylizać.

Terapia akceptacji i zaangażowania – jeden ze sposobów na pomoc

Różne modele tego, jak wspierać żałobiące się osoby, będą odnosić się do tych kwestii na różne sposoby (lub czasem wcale).

Jednym z podejść jest psychologiczny model zwany terapią akceptacji i zaangażowania (lub ACT, czytany jako jedno słowo akt, nie osobne litery). Wedle tego modelu nie widzi się bólu, odpowiedzi na ból lub nawet (czasem niepomocnych) zachowań innych osób jako objawów, komplikacji i patologii, ale raczej jako fundamentalny element tego, jak ludzie uczą się na temat świata, starają się go zrozumieć i reagować na to. To zarówno nasze najmocniejsze strony, jak i największe słabości. W związku z tym ACT nie tyczy się tylko reakcji na żałobę, ale wszystkich form stresu i cierpienia.

ACT jest terapią „trzeciej fali” – u swego serca terapią behawioralną, która kładzie silny nacisk na akceptację, uważność, troskę i zachowania inspirowane wartościami. W ciągu około 20 lat, w których była na scenie, przeprowadzono tysiące badań naukowych na temat jej poszczególnych części oraz ponad 250 badań dużego kalibru (badania z losowym doborem do próby; randomized-control trial, RCT) publikowanych w czasopismach akademickich i pokazujących skuteczność w zaskakującym zakresie sytuacji. Wliczają się do tego typowe problemy związane ze zdrowiem psychicznym (lęk, depresja, stres postraumatyczny, omamy, urojenia, radzenie sobie z gniewem – obok wielu innych), radzenie sobie ze zdrowiem fizycznym (przewlekły ból, choroby nowotworowe, cukrzyca, inne przewlekłe lub długotrwałe trudności), ale także w sferach, które nie są zazwyczaj widziane jako problemy kliniczne, takie jak radzenie sobie ze stygmatyzacją i uprzedzeniem, uczenie się nowych umiejętności lub nawet wspieranie w wykorzystywaniu zasad BHP podczas budowy! Wszystkie szczegóły znajdziecie na głównej stronie ACT.

ACT widzi wiele z naszych trudności jako efekt prób kontroli, rzucenia wyzwania lub pozbycia się naturalnie istniejących myśli i uczuć, zamiast uczenia się, jak tworzyć dające spełnienie życie,  nawet mimo tego, że od czasu do czasu są one obecne. I to jest prawda dla nas wszystkich, nie tylko dla poszukujących pomocy.

By zawrócić ze ścieżki wewnętrznej walki, ACT zachęca nas, aby okazywać częściej trzy postawy: ŚWIADOMOŚĆ, OTWARTOŚĆ i ZAANGAŻOWANIE.

  • ŚWIADOMOŚĆ. Zdolność do zauważenia, co dzieje się zarówno wewnątrz naszych głów, serc i ciał, jak i świata wokół. To także rozwijanie w sobie zdolności, aby wracać do tu i teraz zamiast zatracania się w przeszłości lub przeszłości, czy bycia pod wpływem sztywnych zasad czy historii na swój temat. ACT jest w tej części podobny do podejść opartych na uważności (mindfulness).
  • OTWARTOŚĆ. Reagowanie na swe myśli i uczucia rozpoznając, czym one w swej istocie są (wyłącznie myślami i uczuciami), zamiast pozwalania im, aby kontrolowały wybory i działania. To gotowość, aby doświadczać ich, jeśli umożliwi to krok do przodu. To także rozwijanie umiejętności pozwalania im być takimi, jaki są, bez podejmowania niepomocnych kroków mających się ich pozbyć.
  • ZAANGAŻOWANIE. Aby mieć większą jasność na temat własnych wartości – tego, na czym nam zależy, jakimi osobami chcemy być na tym świecie (różne osoby będą cenić różne rzeczy – ja cenię „bycie pomocnym”, „bycie życzliwym”, „bycie ciekawskim”, „bycie kreatywnym”). A następnie aby bazować własne działania na nich właśnie, zamiast na (zrozumiałych) impulsach, by redukować niechciane myśli i emocje. Wreszcie, to znajdowanie sposobów na bycie zgodnymi z wartościami nawet kiedy warunki zmienią się – jak przy żałobie.

Jakkolwiek to są dokładnie te rzeczy, które ACT wspiera, to podejście to stawia też duży nacisk na to jak jest to realizowane:

  • Przez jasność tego, że to co jest źródłem trudności nie jest chorobą czy patologią, ale naturalną konsekwencją tego, jak funkcjonują nasze umysły.
  • Skoro tak, to ACT tyczy się tak samo terapeuty, jak klienta. Aby modelować zgodność z tym, terapeuta ACT będzie otwierać się przed klientem wiele częściej niż jest to w innych modelach terapii czy pomocy psychologicznej.
  • Mniejsze skupianie się na tym, co jest absolutnie „prawdziwe” dla tego klienta lub w świecie jako takim, a zamiast tego na tym, co działa w taki sposób, który skutkuje bardziej spełniającym życiem.
  • Aktywne robienie i doświadczanie rzeczy – podczas sesji i między nimi – zamiast tylko rozmawiania i słuchania.

Przykład

Jak zatem wyglądałoby podejście ACT przy pomocy Alinie, z którą zapoznaliśmy się na samym początku tekstu?

Cóż, pierwszą rzeczą jest to, że miałoby ono (oby) wiele wspólnego z jakąkolwiek inną efektywną formą pomocy i wsparcia psychologicznego – okazanie troski, szacunku, autentycznego zainteresowania się cudzym doświadczeniem i gotowością, by w odpowiedni sposób przyjąć cudzą historię.

Praktyk ACT może także poświęcić swój czas na:

  • Pomoc Alinie w zauważaniu w bardziej szczegółowy sposób myśli i uczuć, jakie się pojawiają, kiedy one się pojawiają i co robi, gdy się pojawią (np. unikanie widzenia się z innymi).
  • Pomoc w zrozumieniu, dlaczego w naturalny sposób reagujemy właśnie tak, choćby próbując redukować lub odsuwać się od silnych nieprzyjemnych emocji (zwie się to „unikanie doświadczania”). Nacisk na to, że nie jest to oznaka bycia „chorym” lub „popsutym”, ale też praca nad dostrzeżeniem, że takie unikanie może nie działać dla niej dobrze na dłuższą metę.
  • Zachęta, by nie zmagać się z myślami i emocjami, gdy się pojawiają, ale też by nie wdawać się w przedłużone ruminacje i rozmyślania, skoro to w niczym nie pomaga.
  • Pomoc w powracaniu do tu i teraz, kiedy jej umysł zaczyna spiralę w kierunku wspomnień, rezygnując jednocześnie z niepomocnych schematów supresji myśli lub potrzebowania ciągłego odwracania uwagi
  • Zauważanie obecności i wpływu sztywnych zasad kierujących zachowaniem oraz przekonań na swój temat, zwłaszcza tych, które definiują ją w roli (przykładowo) żony lub opiekunki.
  • Określenie najistotniejszych dla Aliny wartości i przyjrzenie się, jak wpłynęła na nie strata oraz ból z nią związany („wewnątrz swego bólu odnajdziesz własne wartości”).
  • Szukanie nowych sposobów bycia w zgodzie z wartościami w życiu, w którym nie ma już Piotra, nie popadając w ponaglanie jej czy przymus ruszenia do przodu. Zatem stopniowe rozwijanie poczucia kierunku i sensu osobne od konkretnych, straconych już ról, zachowując zarazem ciągłość tego, co miało sens, kiedy Piotr żył. Przykładowo, mogła ona cenić działanie w sposób troskliwy, lojalny, uczciwy.
  • Pomoc w zrozumieniu, że robiąc kroki do przodu będzie ze sobą nosić także wiele z jej trudnych myśli, wspomnień i uczuć – życie nie może czekać, aż wszystkie je rozwiąże (ponieważ nigdy nie są rozwiązane do końca).
  • Pomoc w rozwijaniu jakichkolwiek nowych umiejętności koniecznych, by realizować wszystko powyższe.

Czego bym chciał dla Aliny pod koniec naszej pracy? Aby jej wspomnienia i uczucia związane z Piotrem – zarówno te chciane, jak i niechciane – wciąż były z nią, ale by nie kontrolowały jej już w takim stopniu, oraz aby nie bała się ich już. I co najważniejsze, aby mogła zacząć doświadczać życia, które ma sens, spełnienie, przyjemność, nawet w obliczu jej żałoby.

Oczywiście terapia akceptacji i zaangażowania nie jest jedynym sposobem, aby pomóc komuś to osiągnąć.

Ale ja z całą pewnością odkryłem, że pośród różnych sposobów ten jest niesamowicie potężną drogą.

Ray Owen

Bonus na koniec: Ray schowany za Agnieszką. Po lewej Sabina i Ross. 🙂